Aleksander Łukaszenka był prezesem białoruskiego NKOl od roku 1997 do lutego 2021. Koło sternika przejął jego syn, Wiktor. Stany Zjednoczone uważają, że komitet znajduje się w posiadaniu i pod kontrolą Łukaszenki i oskarżają go o sprzyjanie reżimowi, który prowadzi „nieustanny atak na prawa człowieka i demokratyczne aspiracje narodu białoruskiego”. A sprzyjanie to ma się przejawiać w „ułatwianiu prania pieniędzy, uchylaniu się od sankcji, obchodzeniu zakazów wizowych”. Z kolei MKOl publicznie zganił białoruski komitet za brak ochrony sportowców jego kraju przed politycznymi represjami i dyskryminacją.
Aleksander i Wiktor Łukaszenkowie mieli zakaz udziału w igrzyskach w Tokio, wydany przez MKOl z powodu prześladowania sportowców z powodów politycznych, a nawet uwięzienia niektórych z nich za udział w protestach antyrządowych po sfałszowanych wyborach. MKOl nie uznał również wyboru Wiktora Łukaszenki na szefa komitetu. Rozporządzenie wykonawcze prezydenta Joe Bidena zabrania firmom amerykańskim i innym mającym siedzibę w USA zawierania jakichkolwiek transakcji z białoruskim NKOl. Nakłada także sankcje na osoby działające w wielu branżach gospodarki Białorusi – od wojska i policji po budownictwo i transport. Dotyczą one także dwóch oficjeli wydalonych przez MKOl z wioski olimpijskiej po ujawnieniu sprawy Cimanouskiej: głównego trenera ekipy lekkoatletycznej Jurija Mojsewicza i działacza Artura Szumaka. Ludzie ci nie będą mogli wjechać na terytorium USA. Podobno MKOl otrzymuje wiele wezwań do zawieszenia białoruskiego komitetu. Gdyby do tego doszło, udział sportowców tego kraju w igrzyskach olimpijskich stałby się niemożliwy.
Jak łatwo się domyślić – NKOlRB uznał sankcje za pozbawione podstaw, a nawet określił się jako ofiara naruszenia zasad równości i prawnego domniemania niewinności. Dodał, że sankcje USA bez pośrednictwa MKOl są wręcz śmieszne.
Jeszcze bardziej w uporze co do swojej nieomylności poszedł sam Aleksander Łukaszenka. Jak donosi agencja Reutera - na konferencji prasowej oświadczył, że w Japonii nie było żadnego białoruskiego agenta służb specjalnych, zaś Cimanouska była manipulowana przez swoich „kumpli w Polsce”. I że to oni kazali jej nazwać agentami KGB osoby, które zawiozły ją na lotnisko w Tokio.