Zawodniczka otwarcie przyznała, że nie była w stanie utrzymać tempa rywalek, a piąta biegaczka z jej serii, której musiałaby dotrzymać kroku, by awansować do finału, była dla niej „gdzieś tam na horyzoncie”.– Nie było szans. Świat biega niestety dużo szybciej. Chce mi się nadal, chcę walczyć aż do igrzysk w Los Angeles, bo mam siłę i chęci. Jakby nie było motywacji, tobym tego nie robiła – powiedziała w rozmowie z PAP Konieczek, na co dzień mieszkająca w USA.
Dodała także, że w przyszłym roku, podczas mistrzostw Europy w Birmingham, sytuacja może wyglądać inaczej, ponieważ w takich zawodach „walczy się o coś” i „biegnie z przodu na piątym czy szóstym miejscu”.
Konieczek podkreśliła, że w ostatnich latach polskie biegi znacząco odstają od światowej czołówki. – Trzeba skończyć z radziecką czy rosyjską szkołą treningu. To starodawne podejście, świat już tak nie trenuje. Te treningi, które stosują najlepsze grupy w Polsce, są ze wschodu – żaliła się.
Wyjaśniła również, jakie widzi różnice w przygotowaniach. – Tak naprawdę zachód poszedł w technikę i metodykę Ingebrigtsenów z Norwegii. Trenerów więc albo trzeba dokształcać, albo wejdzie nowe pokolenie szkoleniowców i wtedy się wybijemy. Wyniki osiągane na starej szkole kiedyś byłyby super, ale wiadomo, że świat idzie do przodu, korzysta z technologii. Zawodnicy są gotowi na to, ale douczyć się muszą trenerzy – zaznaczyła.