Gorączka związana z rywalizacją częstochowian z warszawianami – którą w lidze najpewniej na swą korzyść rozstrzygnie ostatecznie Raków – odczuwalna była daleko poza Stadionem Narodowym i wykraczała daleko poza tradycyjne elementy boiskowej rywalizacji. Atmosfera mocno napięta była już pod bramkami obiektu, a potem przełożyła się na zachowania piłkarzy i… sztabów trenerskich po obu stronach barykady.
W efekcie wielkie – założenia - sportowe widowisko zamieniło się w żenujący pokaz prymitywizmu. Po spotkaniu zarzucały obie strony wzajemnie zarzucały sobie brak klasy. Kacper Tobiasz, bohater stołecznego zespołu, obarczał winą częstochowian. Rafał Augustyniak starał się być umiarkowany w słowach. Tomaš Petrašek uzasadniał, dlaczego przegrani nie pożegnali zwycięzców szpalerem. A Fran Tudor – Chorwat – jawnie i otwarcie oceniał zachowanie Serba Filipa Mladenovicia. Zostanie ono zresztą poddane ocenie Komisji Dyscyplinarnej PZPN, podobnie zresztą jak całość zajść w trakcie i po meczu.
Mało prawdopodobne natomiast, by stosowny organ zajął się także scenami rozgrywającymi się przed stadionem. Zwrócił na nie uwagę – i to w bardzo ostrych słowach – zawodnik Rakowa. „Zapraszasz Rodzinę na mecz a Polska policja kieruję ich przez sektor kibiców żylety w koszulkach Rakowa i nic z tym nie robi...mówi(ściągnijcie koszulki i szaliki) Już nie mówiąc o tym co zrobił Zawodnik Legii... Całe szczęście że Kobiety zostały obrzucane butelkami a nie butami na twarz…” - napisał Fabian Piasecki, ilustrując swój wpis fragmentem filmu, odzwierciedlającym jego słowa.
Rzecz w tym, że karom dyscyplinarnym trzeba by wówczas poddać nie tylko przyglądających się bezczynnie tym wydarzeniom policjantów, ale i organizatora spotkania. A więc PZPN...