Gdy Nicola Zalewski debiutował w dorosłej drużynie AS Roma był przedstawiany jako jeden z największych polskich talentów. Kilka lat później polski pomocnik co prawda radzi sobie całkiem nieźle, choć wydaje się, że nie tak, jak mogli tego oczekiwać niektórzy kibice. Wychowanek Romy ostatecznie odszedł ze swojego macierzystego klubu, z którym zrobiło mu się w pewnej chwili bardzo nie po drodze. Najpierw udał się na półroczne wypożyczenie do Interu Mediolan, w którym pokazał się na tyle dobrze, że po sezonie został wykupiony za 6 mln euro (choć transfermarkt podaje kwotę 8 mln euro). Inter jednak dość szybko zmienił plany względem Polaka i półtora miesiąca później... sprzedał go do Atalanty. Co dziwniejsze, zdaniem mediów, Atalanta zapłaciła za Polaka... 16 mln euro, czyli ponad dwa razy więcej, niż dał Inter kilka tygodni wcześniej! Sprawa ta wzbudziła wiele wątpliwości.

Zawirowania wokół transferu Zalewskiego! Doszło do manipulacji?!
Według włoskiej organizacji doszło do niezrozumiałej podwyżki ceny za Polaka, co od razu wytłumaczyli.
- Kwota ta wskazywałaby na wzrost wartości rynkowej, który wydawałby się nieproporcjonalny do faktycznego wykorzystania zawodnika w celach sportowych. Wszystko wskazuje na to, że transakcja ta prawdopodobnie przyniosłaby zatem natychmiastowy zysk księgowy w wysokości około 10 milionów euro w bilansie Interu - można przeczytać.
Według wyliczeń kwota za Zalewskiego rosła z każdą rozegraną minutą aż o 18 tysięcy euro! Codacons mówi wprost o "manipulowaniu sprawozdaniami finansowymi spółki".
Zalewski rozegrał już swoje pierwsze spotkanie w barwach Atalanty. Mecz zakończył się remisem 1:1, a Polak rozegrał pełne spotkanie.