Walka o tytuł indywidualnego mistrza świata na żużlu wkracza w decydującą fazę. Podczas Grand Prix Łotwy w Rydze Bartosz Zmarzlik zajął czwartą pozycję, co w połączeniu ze zwycięstwem Brady'ego Kurtza sprawiło, że jego przewaga w "generalce" znacząco zmalała. Polak dominował w rundzie zasadniczej, ale w najważniejszym biegu wieczoru musiał uznać wyższość rywali. Mimo to, po zawodach nie zamierzał szukać wymówek.
Zmarzlik wskazuje przyczynę porażki w finale
Pięciokrotny mistrz świata w rozmowie z mediami na gorąco przeanalizował swój występ. Jego zdaniem o wszystkim zadecydował kluczowy moment tuż po starcie do wielkiego finału. Mimo dobrego wyjścia spod taśmy, błąd na pierwszym łuku okazał się kosztowny.
Przeczytaj także: Grand Prix Łotwy: Zmarzlik czwarty w Rydze! Jego przewaga topnieje
- Całe zawody były dobre, nie mam na co narzekać. W finale po prostu źle rozegrałem pierwszy łuk i to tak naprawdę zakończyło wyścig. Samo pole D było świetne. Dobrze wyszedłem ze startu, ale w szczycie łuku zawodnicy z wewnętrznych zdążyli dojechać do odsypanej części toru, a ja musiałem przez to zamknąć gaz - skomentował w rozmowie z Interią Bartosz Zmarzlik.
Polak przyznał również, że ulewne opady deszczu w trakcie zawodów wymusiły na jego zespole sporo pracy. Jak się okazało, zmiany w ustawieniach motocykla były trafione.
- Jak na ten tor, to moja dyspozycja była ok. W przerwie deszczowej zrobiliśmy dużo zmian. Tych ustawień trzymaliśmy się do końca zawodów i wyszło nam to w miarę okej - dodał.
"Wszystkie ręce na pokład". Czas na sportową złość Zmarzlika
Do końca tegorocznego cyklu Grand Prix pozostały już tylko dwie rundy – we Wrocławiu oraz w duńskim Vojens. Bartosz Zmarzlik nie ukrywa, że niekorzystny wynik z Rygi tylko go zmotywuje do jeszcze cięższej walki o czwarty tytuł mistrza świata.
- Dwie rundy przed nami, zrobimy, co się da, by wywalczyć mistrzostwo. Wyjdzie ta sportowa złość, będziemy się przygotowywać teraz na kolejne rundy i jak to się mówi, wszystkie ręce na pokład - zapowiedział Zmarzlik.
