Iga Świątek nie rozpoczęła sezonu tak, jakby tego chciała. Liderka rankingu WTA przegrała w Australian Open już w IV rundzie, czyli zdecydowanie wcześniej, niż przed rokiem, gdy dotarła do ćwierćfinału. Oczywiście, przed naszą zawodniczką jeszcze rok zmagań na imprezach o różnych rangach, jednak wiadomo, jak wyjątkowe są turnieje Wielkiego Szlema, do skompletowania którego Polce brakuje wygrania właśnie Australian Open i Wimbledonu. Z pewnością sama Iga chciałaby osiągnąć jak najwięcej, ale też kibice oczekują od niej kolejnych sukcesów, zwłaszcza po tak fantastycznym ubiegłym roku. Agnieszka Radwańska przestrzega Igę Świątek, że właśnie z presją będzie musiała radzić sobie już do końca kariery.
Agnieszka Radwańska po porażce Igi Świątek w IV rundzie Australian Open
Agnieszka Radwańska miała okazję popracować nieco z Igą Świątek na niedawno rozegranym United Cup, gdzie była już tenisistka pełniła rolę kapitana polskiej drużyny, w której oczywiście grała obecna liderka rankingu WTA. Panie spotkały się także w Melbourne, a po porażce Świątek przyznała, że ostatni czas był dla niej trudny mentalnie, co widać było choćby w przegranym meczu z Jessicą Pegulą we wspomnianym United Cup – Właśnie podczas tego meczu widziałam u Igi większą presję. Wcześniej radziła sobie pod tym względem dobrze, nie było w jej grze dużych zawahań. To o tyle zaskakujące, że Amerykanka to dziewczyna z czołówki, a to powinno z Igi zdjąć wówczas trochę presji. Bo to nie to samo, kiedy grasz z kimś, kto jest 100. czy 150. w rankingu i kiedy czujesz, że musisz wygrać. Natomiast ja właśnie wtedy widziałam i czułam presję u Igi – powiedziała Agnieszka Radwańska w rozmowie ze Sport.pl
Finalistka Wimbledonu z 2012 roku podkreśla, że Australian Open było pierwszym z wielu momentów w tym sezonie, gdy Świątek towarzyszyć będzie presja. – Teraz Igę czeka obrona wielu punktów po niesamowitym ubiegłym roku. Z tym też wiąże się presja. Niełatwo być numerem jeden. Ten występ w Australian Open jest dla niej kolejnym doświadczeniem związanym z mierzeniem się z oczekiwaniami – podkreśla Radwańska – Z presją będzie się musiała mierzyć już do końca kariery, nie odkryję tu Ameryki. Myślę, że zdaje sobie z tego sprawę. Sama zawiesiła sobie wysoko poprzeczkę, tyle już wygrywając i mając na koncie tyle sukcesów – dodała „Isia” w rozmowie ze Sport.pl