Spis treści
- Magdalena Fręch o swym najbliższym celu w karierze
- Fręch: „Skupiam się na swym rozwoju, a nie na rankingu”
- „Życia na walizkach jest po prostu zbyt dużo” - syndrom wypalenia na kortach
- Magdaleny Fręch sposób na reset głowy
- Przełomowym rokiem w pani karierze był 2022, kiedy zagrała pani we wszystkich szlemach – zgodzi się pani z tym?
Magdalena Fręch: - Myślę, że nie. W dzisiejszym tenisie kariera… po prostu trwa, z roku na rok. Zmieniają się w niej tylko cele. Mnie napędza realizacja kolejnych z nich. Najpierw był to awans do czołowej dwusetki rankingu WTA. Gdy się udało – goniłam setkę. To motywuje, zachęca do pracy, do poprawy. Na początku zeszłego roku założyłam sobie obecność w czołowej pięćdziesiątce. No i jestem. Tak naprawdę mam wrażenie, że bardziej cieszy cała ta droga, niż efekt końcowy.
Magdalena Fręch o swym najbliższym celu w karierze
- Ale są w tej drodze chwile wielkie i przyjemne. Choćby czerwcowa wygrana z Mirrą Andriejewą.
- Generalnie ostatni rok – dwa lata to dla mnie granie największych turniejów. Kalendarz WTA się zmienił, wszystkie najlepsze zawodniczki grają praktycznie co tydzień-dwa w każdym turnieju, a drabinki w każdym z nich są bardzo mocne. Dużo ciężej jest zrobić punkty i utrzymywać ranking. Bardzo się cieszę, że na razie udaje się zachowywać wysoką w nim pozycję.
Awantura po meczu Polki na Wimbledonie. Fręch była wściekła! Organizatorzy zrujnowali wszystko
- Mówi Pani o tych małych celach, realizowanych z tygodnia na tydzień, z turniej na turniej. Jaki jest ten najbliższy cel?
- Ćwierćfinał Wielkiego Szlema.
- Już w sierpniu, w Nowym Jorku?
- Nie wiem, zobaczymy. Idę krok po kroku, chcę z każdym z nich się poprawiać, żeby mieć motywację.
Fręch: „Skupiam się na swym rozwoju, a nie na rankingu”
- Powiedziała pani, że drabinki są bardzo mocne. To prawda, czasem trudno jest przebić się nawet przez pierwszą rundę. Czy nie brakuje pani meczów, kiedy przydarza się porażka na wczesnych etapach turniejowych?
- Kiedyś, gdy przychodziło mi grywać w eliminacjach, tych meczów rzeczywiście bywało więcej. Teraz ten etap mnie omija, za to częściej gram mecze na zupełnie innym poziomie niż wcześniej, z wyżej notowanymi zawodniczkami, co kiedyś zdarzało się rzadko. A są to zupełnie inne spotkania pod względem emocjonalnym, fizycznym, bardziej męczące. Więc nie powiedziałabym, że jakoś tej niegdysiejszej częstotliwości gry mi brakuje.
- A jest niedosyt po pierwszej części tego roku?
- Nie nazwałabym tego tak, nie rozpatruję tego w tych kategoriach. Rok jeszcze się nie skończył, zaczyna się dopiero druga połowa sezonu.
- Która będzie wyzwaniem, bo przyjdzie pani w niej bronić wielu punktów rankingowych, zdobywanych jesienią ubiegłego roku…
- I mogę stracić nieco pozycji w rankingu? Nic się wielkiego nie stanie. Skupiam się na swojej grze, na jej rozwoju, a nie na tym, co pokazuje ranking.
„Życia na walizkach jest po prostu zbyt dużo” - syndrom wypalenia na kortach
- A ma pani osobiste wrażenie, że dzięki tej obecności w czołówce jest pani dziś lepszą tenisistką?
- Przede wszystkim to tenis się zmienia z roku na rok. Jest on coraz bardziej fizyczny, coraz mocniejszy. Nie możemy porównywać się z tym, co było 3-4 lata temu. Zresztą widać, że nawet znane zawodniczki czasem próbują wracać na korty i nie są w stanie się przebić przez nową siłę ognia. Więc trzeba się cały czas poprawiać. Żeby utrzymać się w konkretnym miejscu w czołówce, trzeba grać z roku na rok zupełnie inaczej. Trzeba się poprawiać, polepsza swą grę, pracować nad sobą.
Kiedy gra Iga Świątek kolejny turniej WTA? Plany startowe mistrzyni
- W tej turniejowej karuzeli, przenoszeniu się z miejsca na miejsce, jest w ogóle czas na tę pracę? Ale i na chwilę odpoczynku?
- Teraz się zdarza, gdyż czasami – dzięki miejscu w rankingu - mam wolny los w pierwszej rundzie. Zresztą staram się być na turnieju trzy-cztery dni przed jego rozpoczęciem; by potrenować na nowej nawierzchni, poćwiczyć konkretnymi piłkami. Chwila na odpoczynek, na zresetowanie głowy, zdarza się niestety coraz rzadziej w tym napiętym kalendarzu. Stąd tak wiele sygnałów o wypaleniu się zawodników. Tego życia na walizkach jest po prostu zbyt dużo.
Magdaleny Fręch sposób na reset głowy
- Jaki jest pani najskuteczniejsza metoda na ten reset?
- Odpoczęcie od kortów, od obiektów tenisowych. Kiedy mam dni wolne, sama na siebie nakładam zakaz pojawiania się na obiektach tenisowych, żeby głowa odpoczęła.
- Zaskoczyły panią wyniki Wimbledonu?
- Nie. Dziś w tenisie liczy się przede wszystkim dyspozycja dnia. O zwycięstwie decydują niuanse, szczegóły i detale, o których w większości nawet nie wiemy. Wie o nich tylko najbliższy team. Wygrywa więc ta zawodniczka, która akurat w danym tygodniu-dwóch była w najlepszej formie fizycznej i mentalnej.
