Wspomniany Jan Urban – po raz pierwszy od chwili zwolnienia z Górnika w kwietniu tego roku – pojawił się w Zabrzu. Tym razem nie na ławce oczywiście, ale w loży VIP. Został przyjęty bardzo gorąco: jako legenda „górników”, ale i jako nowy selekcjoner, z którym wiązane są wielkie nadzieje. „Jasiu, powodzenia” – niosło się przez parę minut po trybunach.
W obu jedenastkach Polacy – a więc potencjalni kandydaci do reprezentacji – stanowili mniejszość (w Lechii – wręcz zdecydowaną). Nie znaczy to jednak, że ci, którzy zagrali, nie odcisnęli piętna na grze i wyniku. To Kamil Lukoszek – wielki nieobecny rundy wiosennej, bezskutecznie walczący przez wiele miesięcy z urazem „achillesa” – dał przecież Górnikowi prowadzenie, skutecznie dobijając piłkę odbitą przez obrońców Lechii po strzale Theodorosa Tsirigotisa.
Górnik w tej odsłonie miał jeszcze dwie dobre okazje. Taofeek Ismaheel – jak parę razy w minionym sezonie – świetnie wyszedł do prostopadłej piłki, ale sytuację „jeden na jeden” zmarnował, pozwalając golkiperowi na skuteczną interwencję. Zaś wspomniany „Luko” przy swojej drugiej okazji – po nodze rywala – trafił w słupek gdańskiej bramki. Zdrowy Lukoszek w teamie Urbana był pewniakiem; kto wie, czy za parę tygodni nie będzie jedną z tych niespodzianek, które zapowiedział selekcjoner przy pierwszych powołaniach.
Że mecz jeszcze nie jest wygrany, przypomniał zabrzanom Camilo Mena. Jego rajd zakończył się strzałem z 18 metrów, do którego kapitalnie pofrunął jednak – wybijając piłkę – debiutujący w ekstraklasie Marcel Łubik.
To było mocne „otrzeźwienie” dla gospodarzy. 180 sekund później minimalnie chybił głową Paweł Olkowski. Co się odwlecze… Uderzenie Tsirigotisa zza „szesnastki” Bohdan Sarnawskij zdołał sparować, dobitki Jarosława Kubickiego – już nie. Eksgdańszczanin gola nie fetował, ale frajdę mu on oczywiście sprawił.
Dziesięć minut później kropkę nad „i” powinien postawić Tsirigotis, ale nie trafił do siatki z 5 metrów! Gwiazdą na miarę swego rodaka, Efthymisa Koulourisa, pewnie nie będzie, ale przyznać trzeba, że w polu karnym zamieszania robi sporo.
Za sprawą niepotrzebnego faulu Erika Janży na Menie – i rzutu karnego wykorzystanego przez Rifeta Kapicia – kibice na Arenie Zabrze przeżyli jeszcze trochę nerwowych minut w końcówce spotkania. „Górnicy” nie dali sobie jednak wydrzeć zwycięstwa, więc rekordowa na nowym stadionie publika zabrzańska mogła ostatecznie świętować dobre rozpoczęcie sezonu. A dawno mu się to nie zdarzyło w ekstraklasie!
Górnik Zabrze – Lechia Gdańsk 2:1 (1:0)
1:0 Lukoszek 33. min, 2:0 Kubicki, 68 min, 2:1 Kapić 87 min (karny)
Sędziował: Marcin Kochanek. Widzów: 24890.
Górnik: Łubik – Olkowski, Janicki Ż, Josema, Janża – Ismaheel (90+2. Dzięgielewski), Kubicki, Hellebrand (90+4. Szcześniak), Goh (46. Ambroš), Lukoszek (78. Podolski) – Tsirigotis (78. Liseth)
Lechia: Sarnawskij – Jaunzems, Planna (89. Sezonienko), Olsson (71. Djaczuk), Vojtko Ż – Mena, Kapić, Żelizko, Wójtowicz (71. Neugebauer) – Wjunnyk (46. Carenko) – Bobček (71. Kurninowski)
