Na trybunie najgłośniejszych i najbardziej zagorzałych kibiców Legii Warszawa pojawił się Janusz Waluś – człowiek, który zastrzelił Chrisa Haniego, symbol walki z rasizmem w RPA. Zamiast oburzenia, spotkały go… brawa i okrzyki tysięcy kibiców! Na trybunach zawisł także baner z podobizną Walusia i hasłem „Stay strong brother”, który wisiał do końca meczu Legii z Pogonią Szczecin.
Morderca komunistycznego działacza witany jak bohater?
Janusz Waluś został skazany w 1993 roku przez sąd w RPA za zabójstwo Chrisa Haniego, lidera Południowoafrykańskiej Partii Komunistycznej. Początkowo usłyszał wyrok śmierci, jednak został on zmieniony na dożywocie. Waluś zrzekł się obywatelstwa RPA, potem decyzją sądu został zwolniony warunkowo z więzienia po 29 latach odbywania kary. Do Polski deportowano go w 2024 roku. Zabójstwo Chrisa Haniego przez Janusza Walusia w 1993 roku niemal doprowadziło do wojny domowej w Republice Południowej Afryki, a sprawa do dziś budzi ogromne emocje w tym kraju - twierdzi BBC.
Dla jednych Waluś jest symbolem walki z komunizmem, dla innych - mordercą i ekstremistą. Jego obecność na stadionie Legii Warszawa wpisuje się w szerszy problem wykorzystywania sportu do manifestowania kontrowersyjnych poglądów.
Co więcej – na jego powrót czekał europoseł Konfederacji Grzegorz Braun, lokalni działacze partii Mentzena i… gang motocyklowy Bad Company.