Młodzi baseballiści uciekli z ekipy już po zakończeniu turnieju, w którym Kuba nie zdobyła miejsca na podium przegrywając mecz o brąz z Kolumbią 3:5 (złoto przypadło Wenezueli).
Rząd Kuby potwierdził, że dziewięciu spośród 24 graczy, którzy reprezentowali kraj na mistrzostwach świata U23, nie wróciło do domu z Meksyku. Nie podano żadnego nazwiska. Kubański Narodowy Instytut Sportu oświadczył, że zawodnicy dopuścili się „podłego porzucenia” swojego narodu.
Tego rodzaju dezercje nie są niczym nowym w kubańskim sporcie. Nietypowy jednak jest zakres obecnego zdarzenia. Uważa się, że jest to jedna z największych dezercji Kubańczyków za granicą.
Poprzednia miała miejsce w czerwcu, na Florydzie. Tuż przed baseballowym turniejem kwalifikacyjnym do igrzysk w Tokio od reprezentacyjnej drużyny odłączył się 22-letni César Prieto z Cienfuegos, być może najlepszy kubański gracz. Reprezentacja kraju, gdzie baseball jest sportem narodowym i szczycąca się trzykrotnym tytułem mistrza olimpijskiego, poniosła klęskę w turnieju i nie wywalczyła awansu. Kubańska federacja nazwała czyn Prieto „sprzecznym z zobowiązaniem wobec swojego narodu i swojej drużyny i budzącym pogardę kolegów z drużyny”. Były to słowa pustej propagandy, bowiem po zakończonych zawodach na Florydzie „nurka” dali trzej kolejni baseballiści i jeden z działaczy.
Nie wiadomo jednak, jaki będzie dalszy los dezerterów. O ile bowiem przed kilkoma laty reżim Raula Castro podpisał porozumienie z zawodową ligą MLB (Major League Baseball) w sprawie wzajemnych stosunków w sporcie, otwierających drogę Kubańczykom do profesjonalizmu, o tyle w roku 2018 unieważnił je prezydent USA Donald Trump. Zatrudnienie Kubańczyka nie byłoby obecnie legalne wobec obowiązujących sankcji. Prieto ani jego koledzy nie są w stanie w tej chwili pójść śladem Aroldisa Chapmana. „Miotacz o stalowym ramieniu” urwał się druzynie w roku 2009, a potem został wielką gwiazdą baseballu w USA. Występuje w New York Yankees.