„Super Express”: - Rozumiem, że nie zaskoczyła pana selekcjonerska nominacja Jana Urbana?
Lukas Podolski: - Nie. Postawiono na trenera doświadczonego, który chce, by jego drużyna grała fajną piłkę. W końcu ma za sobą hiszpańską – i jako zawodnik, i jako szkoleniowiec.To trener, który wnosi do szatni i do gry radość. I który umie ustawić zespół do takiej gry: budowania akcji od tyłu, szybkiego przedostawania się pod bramkę rywala. Jeżeli tego oczekują decydenci, to jak najbardziej jest to świetny wybór. Jan Urban zapracował na tą rolę.
- Również w Górniku.
- Tak jest. To fajna rzecz, że kolejny trener, który pracował w Górniku, został selekcjonerem (poprzednim był Adam Nawałka – dop. aut.). Możemy powiedzieć sobie w szatni, że to trochę i nasza zasługa: zawodników i całego klubu. Uważam, że trochę mu w tym pomogliśmy, miał szansę - dzięki nam – się tu pokazać.
- Górnik za jego kadencji – co pan też przyznał – starał się grać piłkę ofensywną, ładną dla oka. Uda się to samo w reprezentacji?
- Nie wiem. Zresztą to w pewnej mierze zależy od… przeciwnika. My też nie z każdym rywalem grywaliśmy tak samo. Czasami bywały mecze, w których nasza taktyka bywała modyfikowana. Ale jak znam Jana Urbana, to jednak będzie chciał, by reprezentacja grała na jeden-dwa kontakty, kombinacyjnie. Bo wybijać długie piłki to potrafi każdy…
- A myśli pan, że nasi reprezentanci ten pomysł „kupią”?
- Nie wiem. W klubie możesz dane elementy i sposób gry trenować spokojnie i cierpliwie, dzień po dniu, przez cały tydzień i dłużej. W kadrze tego czasu nie masz. Jeden-dwa treningi. Wszystko dzieje się szybko: hotel, autokar, samolot… Dlatego tak ważny będzie wybór zawodników, jakiego dokona Jan Urban. Myślę, że będzie ich powoływać właśnie pod kątem tego, który z nich pasuje do tej jego filozofii gry piłką.
- Trzyma pan kciuki za powodzenie jego misji?
- Oczywiście! Przecież jeśli mu się uda, będzie w tym - jak mówiłem - mała cząstka naszego górniczego wkładu!
