Zniszczoł w rozmowie z TVP Sport przyznał, że coraz rzadziej zagląda do internetu. Gdy usłyszał, co obecnie mówi się o nim w sieci, początkowo był zaskoczony, ale szybko odpowiedział: „Zapraszam na skocznię”. Jak się okazało, jego komentarz nie został dobrze odebrany.
Zniszczoł: Nie rozumiem tego
Skoczek tłumaczy, że jego wypowiedź miała zupełnie inny wydźwięk. Chodziło mu o zachęcenie kibiców, by przyszli na zawody i zobaczyli z bliska realia pracy zawodników. Tymczasem – jak zauważa – przez negatywne nastawienie części fanów słowa te zostały opacznie zinterpretowane.
ZOBACZ TEŻ: Fatalne wieści przed PŚ w skokach w Wiśle! Spory problem
– To było pytanie, które mnie zaskoczyło i po prostu chciałem zakończyć rozmowę. Zapraszam na skocznię, czyli przyjdźcie, pooglądajcie, zobaczcie, jakie są warunki, kupcie bilety na zawody. Przez to, że opinia publiczna, jest skierowana krytycznie wobec mnie, to moje słowa "zapraszam na skocznię" są inaczej odebrane. Nie rozumiem tego – wyjaśnił w rozmowie z portalem Skijumping.pl.
Zniszczoł odniósł się także do głośnej wypowiedzi z marca, w której pożegnał Thomasa Thurnbichlera i zapowiadał poprawę atmosfery w kadrze po zmianie trenera. Dziś przyznaje, że być może wyraziłby się inaczej, choć – jak podkreśla – nie powiedział wtedy niczego, czego nie mówili wcześniej inni działacze czy trenerzy. Mimo to to właśnie jego obciążono winą za całą sytuację.
Jak dodaje, od tamtych wydarzeń krytyka stale mu towarzyszy. Starał się ją wyciszyć, lecz nie wszyscy mu na to pozwalali. Rozmawiał nawet z Thurnbichlerem, podkreślając, że jego intencje nie były złe. „Bądźmy ludźmi, szanujmy się” – apeluje, przyznając, że obecnie niewiele może zrobić, by zatrzymać tę falę niechęci.