„Super Express”: - Kiedy poprzednim razem wprowadzał pan zespół do ekstraklasy, „z rozpędu” zaprowadził pan Górnika do pucharów. Teraz też szykujecie podobną niespodziankę?
Marcin Brosz: - Cieszymy się przede wszystkim z tego, że po trzech latach wracamy do najwyższej klasy rozgrywkowej. To warte podkreślenia, bo wszędzie są wzloty i upadki, a sport to nie tylko sukcesy, ale i porażki. Jako klub po raz trzeci wracamy do ekstraklasy i wszystkim nam zależy, żeby tym razem nie skończyło się tak, jak ostatnio (Termalica po jednym sezonie spadła z elity – dop. aut.). To jest nasz główny cel. Wiemy, że to nie będzie łatwe, bo widzimy jak się rozwinęła pierwsza liga i ekstraklasa. Ale to zarazem bardzo pozytywne wyzwanie dla nas wszystkich. Jest w nas dużo energii, żeby pokazać, że będziemy potrafili podołać zadaniu.
Uff, od tych zdjęć zrobi się GORRRRĄCO! Oto piękniejsze oblicze Ekstraklasy
- Pytanie było trochę przekorne. Ale jeśli w grze kontrolnej ogrywacie wicemistrza Polski, to… nie ma dla was sufitu?
- W meczach kontrolnych jest wiele elementów, które chcemy zauważyć, które chcemy przećwiczyć, na które zwracamy uwagę. I nie do końca oddają one rzeczywistą wartość rywali. Ale… tak, to był dobry mecz. Potwierdziliśmy, że ten nasz awans, zdobycie 71 punktów, to nie był przypadek.
- Otwieracie sezon w ekstraklasie meczem na boisku byłego mistrza, ćwierćfinalisty Ligi Konferencji. To dobry moment dla trenera, gdy może powiedzieć zespołowi: „Zaczynacie od samego topu; pokażcie, co potraficie”?
- Nie mieliśmy wpływu na ułożenie terminarza. Ale trochę racji jest w pańskim pytaniu. Jak powiedziałem, długo na ten powrót czekaliśmy, a teraz mamy szansę zacząć od starcia z zespołem z podium minionego sezonu. Co więcej: mamy w kadrze paru zawodników związanych z Podlasiem. Jest Kamil Zapolnik, Jest „Trubi” (Andrzej Trubeha), w Jagiellonii jako fizjoterapeuta pracował też Kamil Świerżewski. Z tym większą niecierpliwością czekamy na to spotkanie z zespołem, który w ostatnim czasie zrobił ogromny progres. Jego mecze w Europie dostarczały kibicom dużo radości. Tak naprawdę zaś już dzięki tym kilku pierwszym – trudnym – meczom zobaczymy, w którym miejscu jesteśmy i jak się musimy rozwijać, żeby sprostać wymogom i oczekiwaniom ekstraklasy.
- Krótko potem, w czwartej kolejce, przyjedzie pan z zespołem do Zabrza. Kiedy się patrzy na kadrę Termaliki, a i na najświeższe transfery, to widać wyraźnie, że u pana „stara miłość nie rdzewieje”. Sięgnął pan po ludzi dobrze sobie znanych z okresu pracy w Górniku.
- To kwestia znajomości ich potencjału i umiejętności, to prawda. Rafał Kurzawa skończył swój okres gry dla Pogoni, a my czekaliśmy na takiego zawodnika, który potrafi regulować tempo gry, który potrafi zmieniać płynnie stronę, który wie, kiedy przyspieszyć, a kiedy zwolnić. On się idealnie wpisuje w pomysł na naszą grę. To samo zresztą dotyczy Jesusa Jimeneza. Pamiętamy, że potrafi grać rewelacyjnie „jeden na jeden”, niekonwencjonalnymi zagrywkami otwierać drogę do bramki. To są zawodnicy nietuzinkowi. Życie im przyniosło w pewnym momencie okazję do wyjazdów z ekstraklasy wyjeżdżali. Teraz wracają do Polski, z nadzieją – jak w przypadku Jesusa – na pokazanie, że są jeszcze lepsi niż przed wyjazdem. Że nabyli doświadczenie na przykład w MLS. Jako trener uważam, że wszystko, co najlepsze, jeszcze jest przed nimi. Ale oczywiście dużo też wspólnej pracy przed nami. Szczególnie w przypadku „Hessiego” tempo jego spotkań było na niższej intensywności, więc on sam wie, że potrzebuje trochę czasu i solidnej pracy. Jestem jednak przekonany, że każdy trening, a tym bardziej mecz, będzie wpływał przyspieszenie powrotu do dyspozycji, z której go pamiętamy.
- Mówiąc wprost: wierzy pan w Jesusa?
- Nie tylko ja. Kiedy opublikowaliśmy na naszej stronie info o podpisaniu umowy z Jesusem, pobite zostały wszelkie klubowe rekordy odsłon i zainteresowania! Gdybym nie znał tego zawodnika, jego podejścia do treningów, możliwości, umiejętności, postawiłbym przy tym angaż duży znak zapytania. Natomiast w momencie, gdy wzajemnie znamy swoją wartość – bo „Hessi” też wie, gdzie przychodzi, jak się u mnie trenuje, jakie są oczekiwania - ta niewiadoma się zmniejsza. Generalnie trudno dziś pozyskać wartościowych zawodników na rynku. W przypadku Jesusa czy „Kurziego”, ale także Radu (Boboca – dop. aut) i Lucasa (Masoero – dop. aut.) mam przekonanie, że będzie to wartość dodana.
Ale heca, w Legii zagra Arkadiusz Reca! Chciał go Lech, wylądował w Warszawie!
- Strzeliliście w ubiegłym sezonie 70 goli – najwięcej w 1. lidze. Termalica w ekstraklasie też będzie grać ofensywnie, ładnie dla oka?
- Jak my chcemy grać – to jedno. A na ile nam pozwoli przeciwnik – drugie. Ale jestem pewien, że będziemy się rozwijać w trakcie sezonu. Nie możemy żyć przeszłością; tym, co jeszcze niedawno było dobre, co wystarczało. Dzisiaj te oczekiwania są większe. Żeby osiągać cele, nie możesz tylko bronić czy bazować tylko na stałych fragmentach. Musisz się rozwijać w każdym aspekcie: strzelaniu bramek, tworzeniu sytuacji, przenoszeniu swych pomysłów z treningu na mecz. To będzie trudne dla beniaminka, ale musimy mieć swój sposób punktowania. Chcemy też, by kibice przychodzili na nasze mecze, mające dostarczać im radość. Balans między trzymaniem się obrony a dawaniem radości będzie trudny do zrealizowania, ale to zawsze najfajniejsze wyzwania dla nas i dla całego klubu.
Piękne oblicze Ekstraklasy zobacz w galerii poniżej
