Nadzieja na ewentualny wyjazd polskiej drużyny na niemiecki czempionat tkwi jeszcze w barażach. Tam jednak już w półfinale możemy trafić na giganta światowej piłki, czyli Włochów – obrońców mistrzowskiego tytułu na Starym Kontynencie. Fatalne wyniki grupowe Polaków w kwalifikacjach sprawiły zarazem, że nasz zespół konsekwentnie traci kolejne pozycje w rankingu FIFA; wiele wskazuje na to, że w najbliższym wypadniemy z czołowej trzydziestki.
- Mamy problemy z wynikami, ale przede wszystkim z grą – Henryk Kasperczak w długiej rozmowie z „Super Expressem” zauważa tę „oczywistą oczywistość”, dostrzeganą przez każdego kibica Biało-Czerwonych. Ale już własną diagnozę tego stanu rzeczy ma nieco odmienną od większości fanów i ekspertów.
- Dopóki będziemy podkopywać autorytet każdego selekcjonera, omijając go w ważnych decyzjach dotyczących zespołu, nie będziemy mieć wyników! - mówi nam legendarny piłkarz i szkoleniowiec, który wielokrotnie publicznie stawał już w obronie swoich kolegów po fachu. Nie inaczej jest i teraz.
- Czesław Michniewicz miał wyniki, efekt sportowy osiągnął bardzo konkretny – dla naszego rozmówcy wyjście przez Polaków z mundialowej grupy, niezależnie od prezentowanego stylu, było sukcesem. Dlatego do dziś nie może się nadziwić decyzji władz PZPN – a de facto samego Cezarego Kuleszy – o dymisji selekcjonera. - Michniewicz zapłacił głową za czyjeś błędy; mówię o aferze premiowej – precyzuje swoje stanowisko.
Kasperczak – rehabilitujący się po fatalnym czerwcowym wypadku – w kontekście podkopywania autorytetu bierze w obronę nawet Fernando Santosa. - Niespecjalnie mu pomagano, a czasem wręcz działano na jego zgubę – zaznacza. I przytacza konkretny argument. - Pamięta pan, jak mu na trzy dni przed eliminacyjnym meczem z Mołdawią wpisano w terminarz towarzyską potyczkę z Niemcami? Nie chciał jej, ale musiał zagrać, bo nikt go o zdanie nie pytał – mówi, odżegnując się od ataków na Portugalczyka. A przede wszystkim apeluje: - Michałowi Probierzowi też trzeba wsparcia z każdej strony!
i
