Oto podstawowa szóstka Grbicia
W szóstce na Francję trener Nikola Grbić wystawił Sasaka w ataku, Komendę na rozegraniu, Semeniuka i Leona na przyjęciu, Kochanowskiego i Nowaka na środku oraz Popiwczaka w roli libero. Jak zapowiedział selekcjoner, to ma być jego pomysł na pewniaków w dalszej części LN, czyli także w ćwierćfinale tych rozgrywek, który pod koniec lipca Biało-Czerwoni będą grać w Chinach. To był w pewnym sensie rewanż za igrzyska olimpijskie i paryski finał z sierpnia 2024 roku, sromotnie przegrany wówczas przez Biało-Czerwonych 0:3. Jednak z olimpijskiej drużyny, po dużych przetasowaniach kadrowych Grbicia w tym sezonie, po naszej stronie w składzie na Gdańsk zostało 5 siatkarzy. Natomiast u Trójkolorowych mieliśmy w gdańskim turnieju 8 olimpijczyków.
Wilfredo Leon apeluje o spokój po wpadkach siatkarzy. Wyjaśnił, co dzieje się z kadrą
Polacy mieli coś do udowodnienia w niedzielę. Ulegli u siebie dwukrotnie z rzędu najpierw Kubie 1:3, a potem Bułgarii 2:3, co było zaskoczeniem, mimo sporych rotacji personalnych dokonywanych przez selekcjonera. Największym problemem, z jakim borykali się siatkarze Grbicia do tej pory w Gdańsku, było rozgrywanie końcówek. Serbski szkoleniowiec mógł się martwić przede wszystkim tym, że jego zawodnicy tracili wypracowane przewagi i właśnie gdzieś około 20. punktu w secie zaczynali tracić pewność siebie. Grbić porównał nawet całą sytuację do... znanego filmu.
Ten siatkarz rok nie grał u Grbicia. Kiedy wrócił, trafił na prawdziwy horror w Gdańsku
Na przykład było 1:0 i 20:16 i przegraliśmy seta. Ja muszę to obejrzeć jeszcze raz. Bo ja naprawdę ja nie mam pojęcia co się stało. Drugi set, trzeci set jest ok, wszystko jest w porządku. atakujemy dobrze, gramy swoją siatkówkę, mamy kontrolę nad meczem. A kiedy dochodzi do 20 pkt, to jak w filmie „Kosmiczny mecz” nagle jakby ktoś odebrał nam wszystkie talenty i zawodnicy nie przypominają siebie, są jakby kimś innym. Oczywiście, to jest głowa, to są procesy w głowie, nad którymi musimy też pracować. Szukamy cały czas lepszej gry, naszej najlepszej formy – opowiadał Grbić.
Dobrą wiadomością było to, że w pierwszym secie meczu z Francuzami Polakom nikt "nie odebrał talentów". Znowu doprowadzili do gry punkt za punkt w kluczowych momentach, ale tym razem wyszli z tego zwycięsko, nie gubiąc się w trudnych chwilach, gdy to rywale mieli setbole. Wygrali tę partię gospodarze po ciężkim boju 32:30 i to w dużym stopniu dzięki sile zagrywek Leona, co dobrze wróżyło na dalszą część meczu. Kibice liczyli, że nie będzie już takich wahań, jakich byli świadkami w wykonaniu naszej drużyny w poprzednich dwóch gdańskich potyczkach.
Klątwa w kadrze siatkarzy. Nikola Grbić ma coraz więcej problemów, a jego gracz musi uważać
Wilfredo Leon strzelał jak z armaty
Potem jednak trzeba było powalczyć jeszcze mocniej, bo Trójkolorowi rozstrzygnęli na swoją korzyść drugą partię, wygrywając w swoim stylu sporo piłek sytuacyjnych, a przede wszystkim uruchamiając atomowe zagrywki. W asach serwisowych przeważali, natomiast polscy siatkarze bazowali na świetnej grze blokiem i sile argumentów Leona nad siatką oraz w polu serwisowym. Właśnie asy naszego gwiazdora, regularnie z prędkościami powyżej 120 km/h, w największym stopniu zadecydowały o prowadzeniu Biało-Czerwonych 2:1 po trzech odsłonach.
Wilfredo zakończył trzeciego seta efektownym atakiem i najważniejsze, że nasza gra wyglądała zupełnie inaczej niż w poprzednich dniach. Była wielka determinacja w obronie, mnóstwo wkładanego serca i mało głupich błędów, a przy tym wydaliśmy Francuzom bitwę na mocarne ataki i zagrywki. Leon nie zatrzymywał się ani na moment, a Francuzi rzadko byli w stanie mu cokolwiek zrobić, gdy frunął nad siatką. Rozgrywający Marcin Komenda, kolega Wilfredo z mistrzowskiej ekipy Bogdanki Lublin, dobrze widział, że kolega jest w gazie i posyłał mu mnóstwo piłek.
Grbić miał problem z gwiazdą, musiał zareagować. Fornal odesłany, Leon na ratunek
Ćwierćfinał Ligi Narodów 2025: Polska – Japonia
Końcówka czwartej partii znowu była emocjonująca, ponownie na tablicy widniał wynik 20:20, potem 22:22 i czekaliśmy, kto lepiej wytrzyma tę wojnę nerwów. Niestety, to Francuzi byli dokładniejsi i doprowadzili do tie-breaka.
Temperatura meczu rosła, 11 tysięcy widzów w Ergo Arenie szaleńczo pomagało swoim pupilom. Przy stanie 10:10 ważny blok zaliczył nie kto inny jak Leon. Za chwilę czapę zaliczył też Komenda, a w kontrze Leon doprowadził do meczbola (14:11). Mecz skończył - oczywiście! - niesamowity tego dnia Leon, autor aż 30 pkt.
W ćwierćfinale Ligi Narodów w chińskim Ningbo 30 lub 31 lipca Polacy zagrają z Japończykami. Przed wylotem do Azji odbędą jeszcze kilkudniowy obóz w Spale.