Iga Świątek pracuje z Wimem Fissettem już ponad rok, a przed pierwszym meczem w WTA Finals wyraźnie zadeklarowała, że w następnym sezonie Belg wciąż będzie jej trenerem. W Rijadzie przyznała, że na początku tej współpracy miała zbyt duże oczekiwania, co miało niekorzystny wpływ na jej dyspozycję.
Iga Świątek o problemach we współpracy z Wimem Fissettem
– Myślę, że początek naszej relacji był dość trudny, ponieważ dołączył do mojego zespołu po moich trzech znakomitych sezonach. Dlatego tak naprawdę nie było już miejsca na poprawę – stwierdziła Iga Świątek w rozmowie z "The National". – Właściwie wygranie Wimbledonu było jedyną rzeczą, której wcześniej nie byłam w stanie osiągnąć. Zazwyczaj zmienia się trenera, bo coś idzie nie tak i wtedy dostaje się ten zastrzyk energii, ale tym razem było trochę inaczej. Chciałam wygrywać, bo wiedziałam, że jest to trener z wielkim doświadczeniem, ma ogromną wiedzę i po prostu czułam, że jego wiedza plus moje doświadczenie i sposób, w jaki gram powinny dać nam szybko coś wielkiego. Dlatego w pierwszej części sezonu oczekiwania były trochę za wysokie. Powinnam była po prostu skupić się na grze i tyle – dodała Iga Świątek.
Nagrali Sabalenkę po porażce z Rybakiną. Brzydkie słowa pod adresem rywalki
Wim Fissette o kulisach współpracy z Igą Świątek
Wim Fissette w podobnym tonie podsumował rok współpracy z Igą Świątek. Belg udzielił dużego wywiadu w podcaście Dubbelspel. Większość pytań dotyczyła oczywiście polskiej podopiecznej. Oto kilka ciekawych fragmentów.
O początku współpracy
W ostatnim roku była bardzo dobra na mączce i na wolniejszych nawierzchniach. I dla niej pytanie brzmiało, jak mogę lepiej grać na szybkich nawierzchniach. Wiem, że z poprzednim trenerem nawet rozmawiała o użyciu innej rakiety albo zmianie balansu rakiety. Pomyślałem, że OK, ale tam są jeszcze inne możliwości. I wtedy przyszedłem z wizją, którą próbowaliśmy szybko wdrożyć i to ostatecznie się udało.
O turnieju w Katarze
Polecieliśmy do Dohy, gdzie ona wcześniej chyba trzy razy z rzędu wygrała. Ale to nie znaczy, że po prostu wygrasz Dohę co roku. Mam na myśli to, że to turniej WTA 1000 i wszystkie najsilniejsze zawodniczki na świecie tam grają. Do tego w tym roku warunki były trochę inne. Korty były wciąż bardzo wolne, ale kiedyś to była szybsza piłka, a teraz była bardzo wolna. I widać było właściwie w miarę postępu turnieju, że dobrze radziły sobie tam zawodniczki grające płasko jak np. Anisimova. Czuliśmy, że musimy coś zmienić, bo te topspiny, które normalnie tak dobrze tam działały, teraz miały bardzo mały wpływ. Dlatego trzeba było zmienić jej grę. Ostatecznie jednak osiągnęła półfinał i przegrała z Ostapenko, z którą nie ma dobrego bilansu. To na pewno nie był zły wynik, ale jednak oczekiwania były bardzo wysokie.
O problemach wiosną
Ona jest zawodniczką rankingową. Naprawdę marzy o powrocie na pozycję numer jeden na świecie. I w tamtym momencie wszyscy mieliśmy poczucie, że za bardzo się tym zajmowała. Za bardzo koncentrowała się na wynikach, a za mało na jej czystym własnym rozwoju, a wtedy to staje się trudne.
O przełomie w Roland Garros
W jeden z ostatnich dni przed Roland Garros trenowaliśmy z Tabilo, graczem ATP, którego trener już jakiś czas temu zapytał, czy możemy razem potrenować. Ostatnie 15 minut Tabilo serwował i próbowała returnować ze swojej linii bazowej. Nie szło dobrze. Powiedziałem jej, żeby spróbowała ustawić się naprawdę daleko z tyłu i tak próbowała returnować. I te returny były naprawdę fantastyczne. Piłki leciały wysoko i głęboko, dużo spinu. Dokładnie jak sobie to wyobrażałem właściwie. Powiedziałem jej: „Popatrz, gdybyśmy tego potrzebowali, będzie to twój plan B w meczach.” I wtedy w czwartej rundzie graliśmy przeciwko Rybakinie i było już 1-6, 0-2. I w tamtym momencie mówię: „OK, Iga, jedyna szansa. Idź teraz po prostu na returnie do tyłu i spróbujmy tego.” Ona próbuje, udaje się naprawdę super dobrze od początku i mecz zupełnie się odwraca. I to był dla niej przede wszystkim ważny moment na zasadzie: "OK, jeśli czasem podejdę do rzeczy inaczej, to może rzeczywiście zadziałać i mieć bardzo duży wpływ".
O problemach ze stopą w czasie US Open
W Cincinnati było naprawdę bardzo gorąco w tym roku i oczywiście zagrała ciężkie mecze. Kilka pęcherzy się rozwinęło. Potem zagrała tego miksta, z całą swoją pasją i intensywnością. Potem następnego dnia okazało się, że miała bardzo ciężki pęcherz pod stopą. Właściwie stał się już stłuczeniem. Tenisiści znają to dobrze. Jeśli masz pęcherz i grasz dalej, to staje się trochę stłuczeniem. I to może być bardzo niebezpieczne. Wtedy możesz wypaść naprawdę na tygodnie. I wtedy mieliśmy jeszcze pięć dni przed startem US Open. Najpierw wzięliśmy trzy dni całkowitego odpoczynku. Potem wydawało się, że jest pod kontrolą, ale po drugim meczu wszystko wróciło. I wtedy zdecydowaliśmy, że w dni między meczami nie będziemy trenować. Potem grała z czymś w rodzaju znieczulenia. W każdym razie było tak, że stopa nie była największym problemem. Największym problemem było ostatecznie to, że w te dni jednak nie mogliśmy trenować więcej. I wtedy zauważyłem, że technicznie trochę odpadła.