Pożegnanie z ikoną. Salamon opuszcza Kolejorza
W środę klub oficjalnie poinformował, że kontrakt z Bartoszem Salamonem został rozwiązany za porozumieniem stron. Powodem decyzji 34-letniego obrońcy, który jest wychowankiem poznańskiego klubu, był brak występów w bieżącym sezonie. Piłkarz, który chciał regularnie pojawiać się na boisku, zdecydował się na zmianę otoczenia.
Przeczytaj także: Tomasz Hajto nie miał litości dla Lecha Poznań. Zrównał polski klub z ziemią
Odejście Salamona to koniec pewnej epoki. Obrońca wrócił do Lecha zimą 2021 roku i szybko stał się filarem defensywy, która w kolejnym sezonie sięgnęła po mistrzostwo Polski. Był również kluczową postacią w historycznym marszu Kolejorza do ćwierćfinału Ligi Konferencji. Łącznie dla Lecha zagrał w 87 meczach, a klub pożegnał go w ciepłych słowach, podkreślając wzajemny szacunek.
„Bartek, dziękujemy za wszystko, zawsze będziesz Lechitą! Życzymy powodzenia w dalszej karierze piłkarskiej” - napisano w komunikacie. Nowym klubem 15-krotnego reprezentanta Polski będzie włoskie Carrarese Calcio 1908, z którym podpisał kontrakt do 2027 roku.
Misja niemożliwa Lecha w Belgii?
Wiadomość o odejściu doświadczonego stopera spada na zespół w najgorszym możliwym momencie. Już w czwartek Lech zagra rewanż z Genk, do którego przystąpi nie tylko z gigantyczną stratą, ale i poważnymi problemami kadrowymi. Kolejorz zmaga się z plagą kontuzji, a z gry wypadli m.in. Ali Golizadeh, Patrik Walemark, Radosław Murawski czy Joel Pereira.
Zobacz też: Kompromitacja Lecha Poznań w starciu o Ligę Europy. Genk ośmieszył mistrza Polski
Pierwszy mecz w Poznaniu obnażył wszystkie słabości mistrzów Polski. Wynik 1:5 był najniższym wymiarem kary, a Belgowie mogli wygrać znacznie wyżej. Linia obrony, która miała być najmocniejszą formacją, popełnia proste błędy, co bezlitośnie wykorzystał rywal.
Faworyt rewanżu jest więc tylko jeden. Genk, które przed tygodniem pokazało różnicę klas, będzie chciało przypieczętować awans kolejnym zwycięstwem przed własną publicznością. Lech, osłabiony i w kryzysie, leci do Belgii walczyć bardziej o honor niż o realną szansę na odrobienie strat. Jedynym pocieszeniem może być fakt, że belgijski zespół tracił bramkę w pięciu ostatnich spotkaniach. Być może to szansa dla Mikaela Ishaka, by po raz kolejny wpisać się na listę strzelców.
