Trudna relacja Lewandowskiego i Glika w kadrze. Nie mieli ze sobą po drodze
Robert Lewandowski to najlepszy polski piłkarz w historii i trudno dyskutować z tym faktem, choć nie miał szczęścia zdobyć żadnego medalu wielkiej imprezy ze swoją drużyną. Dużo więcej dyskusji jest jednak nad tym, czy jest on odpowiednim kapitanem i czy w tej roli nie odnaleźli by się lepiej inni zawodnicy. W przeszłości w polskim zespole nie brakowało piłkarzy o mocnym charakterze, a z pewnością jednym z nich był Kamil Glik, który wraz z Lewandowskim prowadził reprezentację Polski m.in. do ćwierćfinału mistrzostw Europy 2016. A wszystko mimo faktu, że obaj panowie za sobą nie przepadali.
Wielki zaszczyt dla legendy futbolu. David Beckham odebrał tytuł szlachecki z rąk króla
Niechęć Kamila Glika i Roberta Lewandowskiego nie jest wielką tajemnicą. Teraz jednak dziennikarz Sebastian Staszewski postanowił ujawnić nieco więcej szczegółów na jej temat w swojej książce „Lewandowski prawdziwy”, która jest nieautoryzowaną biografią najlepszego polskiego piłkarza. Staszewski niedawno gościł w programie Bogdana Rymanowskiego i tam uchylił rąbka tajemnicy ze swojej książki.
Prowadzący rozmowę Rymanowski w pewnej chwili zapytał: „Jakim kapitanem jest Robert Lewandowski?”. Wówczas Staszewski rozpoczął wątek relacji Lewandowskiego z Glikiem, któremu nie podobało się, że napastnik przejął opaskę po Jakubie Błaszczykowskim. – Jakoś nigdy im nie było po drodze. To są dwa zupełnie inne charaktery. Kamil Glik jest generalnie chłopem z kamienia, nic go nie rusza. W reprezentacji zawsze się śmiali, że nie da się go na kozetkę zaciągnąć do fizjoterapeuty, bo on weźmie dwa paracetamole i jutro będzie dobrze. (…) Natomiast on tam kotlet mielony, wódeczki się czasem napije, winko, piwko - zupełnie inny lifestyle niż Robert. A dwa, to też jest bardzo mocny charakter. I myślę, że w pewnym sensie Kamil Glik czuł się niedoceniany w erze wielkiego Roberta Lewandowskiego. Bo pamiętaj, że Kamil Glik doszedł do półfinału LM, zdobył mistrzostwo Francji, a kolejne nagrody zdobywał Robert Lewandowski – tłumaczył.
Nie kończą się zachwyty nad kadrowiczem. Trener powiedział to publicznie
Staszewski wyznał, że Kamil Glik miał mocną „ekipę” w reprezentacji, której nie podobało się to, że Lewandowski jest kapitanem. – Kamil Glik był obudowany mocną paczką. Kamilem Grosickim, Maćkiem Rybusem, Łukasz Piszczek, Kuba Błaszczykowski, Łukasz Fabiański. To była ta ekipa. Robert nie miał takich pretorian po swojej stronie. I ta grupa, o której wspomniałem, ona nie przepadała nigdy za Robertem. To nie byli koledzy Roberta. Osobą łączącą te światy był Sławek Peszko. Ale poza Sławkiem Peszko i - być może, myślę że warto to powiedzieć - Wojtkiem Szczęsnym i Grześkiem Krychowiakiem, to Robert nie miał swoich ludzi w reprezentacji. Tamta ekipa była mocna i nie zgadzała się na to, żeby Robert był jedynym liderem, jej się nie podobało, że był kapitanem, jej się nie podobało, że dostał opaskę. Oni stali za Kubą. Robert miał z tym problem. To był wewnętrzny problem grupy – ocenił dziennikarz sportowy. Wyrazem ich niechęci ma być sytuacja, w której Glik miał rzucić „Niech już skończy pie***lić” do jednego z kolegów podczas przemowy Lewandowskiego.
Jakub Moder odniósł się do fatalnych informacji o jego zdrowiu. Wystarczyło tylko to