Skrzypczak był wychowankiem Gryfa, ale w swojej bogatej w sukcesy karierze reprezentował też barwy Zawiszy Bydgoszcz oraz GKS Wybrzeże Gdańsk. Największy sukces odniósł w Meksyku, zdobywając brązowy medal w wadze papierowej. Zresztą z występem w akurat tej kategorii wagowej wiąże się ciekawa historia.
Nie żyje Hubert Skrzypczak. Był brązowym medalistą igrzysk olimpijskich oraz mistrzem i wicemistrzem Europy w boksie
"Trener Feliks Stamm (kiedy po raz pierwszy na IO w Meksyku rozgrywano walki w najniższej kategorii wagowej – papierowej do 48 kg) zdecydował, że w wadze muszej wystąpi Artur Olech, a w najlżejszej właśnie Skrzypczak. Znaczyło to praktycznie zrzucenie przez gdańszczanina 6 kilogramów wagi. I dokonał tego, ale piekielnie wygłodzony i coraz bardziej osłabiony (a także fatalnie czujący się w meksykańskim klimacie), walczył w turnieju, z walki na walkę coraz słabiej. Zwycięstwo nad Australijczykiem było szczytem możliwości Polaka" - czytamy na oficjalnej stronie Polskiego Komitetu Olimpijskiego.
Ricky Hatton nie żyje. Legendarny bokser planował wielki powrót. Jest oświadczenie policji
W Meksyku w pierwszej rundzie pokonał Mohameda Sohema 5:0, w drugiej wygrał z Taharem Azizem 4:1, a w ćwierćfinale okazał się lepszy od Josepha Donovana (3:2.). W półfinale musiał jednak uznać wyższość Yong Ju Jee (1:4).
Kim był Hubert Skrzypczak? Sukcesy, bilans walk, ostatnie lata życia
Zanim sięgnął po medal w Meksyku został mistrzem (1967) i wicemistrzem Europy (1965) w wadze muszej. Był także raz mistrzem Polski i sześć razy wicemistrzem. W sumie stoczył 243 walki - aż 208 z nich wygrał, trzy zremisował i 32 przegrał. Przez miesięcznik "Boks" został uznany najwybitniejszym polskim pięściarzem w wadze papierowej w historii.
Ostatnie lata życia spędził w domu opieki w Chynowiu, gdzie otoczony był fachową i troskliwą opieką.
- Czuję, że mogłem osiągnąć więcej. Moim marzeniem był złoty medal olimpijski – próbowałem go zdobyć od 1968 roku, ale życie potoczyło się inaczej. Choć zdobyłem wiele, pozostał niedosyt. Ale wiem, że dałem z siebie wszystko. Miałem dwóch idoli. Pierwszym był Jerzy Kulej – niesamowity zawodnik, pełen ambicji, walczył z sercem. Byliśmy razem w kadrze. Kulej był "zabijaką", nie bał się nikogo. Drugim był Józef Grudzień – świetny technicznie, potrafił perfekcyjnie punktować rywali. To byli prawdziwi mistrzowie - zdradził Skrzypczak w maju w rozmowie z portalem gniewino24.info.
