Lewy wrócił do gry
FC Barcelona przegrywała już 0:2, by po golu w samej końcówce spotkania ograć Levante 3:2. Robert Lewandowski na murawie pojawił się dopiero w 76. minucie gry i to nie on został bohaterem drużyny. Ba, Hiszpanie nie mają w tej kwestii wątpliwości i wychwalają rywala Polaka. Słów o 37-latku jednak też nie zabrakło.
Najpierw cudowny gol Pedriego, później trafienie Ferrana Torresa i Barcelona po przerwie w kilka minut odrobiła straty. A rywal Roberta Lewandowskiego do miejsca w składzie był kluczowy także wtedy, gdy obrońca Levante wbił piłkę do własnej bramki. Wystarczy spojrzeć, jak oceniono go w hiszpańskich mediach.
SPRAWDŹ: Problemy Barcelony przed Ligą Mistrzów! Nie zdążą na czas, zmiana planów
"Mundo Deportivo", które podsumowuje występy piłkarzy jednym słowem, a następnie tłumaczy swój wybór, nazywa Ferrana Torresa "piorunującym".
Jedno mocne słowo opisało siłę Lewandowskiego
"Otoczony przez obrońców w polu karnym, próbował wydostać się, aby znaleźć przestrzeń. Spudłował w swoim irytującym stylu, ale po przerwie odrodził się, strzelając gola, jak na prawdziwego strzelca przystało. Zawsze gotowy do stwarzania zagrożenia. Niezbędny także w akcji, która dała Barcelonie zwycięstwo" – czytamy.
"SPORT" dodaje natomiast, że to piłkarz, który coraz bardziej przypomina klasycznego środkowego napastnika. I nazywa go "Pichichi", nawiązując do tytułu króla strzelców. Na ten moment bowiem to właśnie Hiszpan z dwiema bramkami na koncie przewodzi klasyfikacji strzelców LaLiga.
Jak w takim razie spisał się Robert Lewandowski? "Przerażający" – stwierdzają dziennikarze "Mundo Deportivo", dodając, że Polak wręcz wywoływał panikę w obrońcach po wejściu na murawę.
"Ukarany" — dodaje "SPORT", zwracając uwagę na sytuację w polu karnym, po której Robert Lewandowski padł na murawę. "Rzut karny, którego ani sędzia, ani VAR nie chcieli przyznać" – czytamy.
