Miedwiediew wpadł w szał, krzyczał w stronę sędziego, gestykulował i zachęcał kibiców, aby dalej buczeniem i gwizdami wyrażali swoje niezadowolenie. Jego frustracja była tym większa, że utrata piłki meczowej mogła odmienić losy spotkania. „On chce iść do domu, nie chce tu dłużej być. Płacą mu za mecz, nie za godzinę” – grzmiał Rosjanin do kamery, odnosząc się do arbitra.
Zamieszanie sprawiło, że gra została przerwana aż na siedem minut. Bonzi, chcąc zachować koncentrację, odmówił wznowienia rywalizacji do momentu, aż trybuny się uspokoją. Atmosfera na stadionie była wyjątkowo napięta, a kibice – zamiast dopingować – uczestniczyli w swoistym spektaklu pełnym gwizdów i ironicznych okrzyków. Kiedy gra wreszcie ruszyła, Francuz nie wykorzystał piłki meczowej i przegrał trzeciego seta w tie-breaku. Miedwiediew poczuł krew i błyskawicznie wyrównał stan spotkania, wygrywając czwartego seta do zera.
Wydawało się, że Rosjanin przejmie całkowitą kontrolę nad pojedynkiem, ale Bonzi w decydującej partii zebrał siły i odzyskał rytm. Piątego seta rozstrzygnął na swoją korzyść 6:4, eliminując jednego z faworytów turnieju. Po końcowej piłce Miedwiediew nie potrafił opanować emocji – swoją wściekłość wyładował na rakiecie, którą zaczął uderzać z całej siły o kort, co stało się symbolicznym obrazkiem tego spotkania.
Jak podał dziennikarz Ben Rothenberg, powołując się na United States Tennis Association, fotograf, którego nieodpowiedzialne zachowanie doprowadziło do całego chaosu, został natychmiast wyprowadzony z obiektu i pozbawiony akredytacji. Tym samym US Open wysłało jasny sygnał, że bezpieczeństwo zawodników i porządek na korcie są absolutnym priorytetem.
