14 października, dwa dni po meczu Litwa - Polska, FC Barcelona poinformowała o kontuzji Roberta Lewandowskiego. "Robert Lewandowski doznał naderwania mięśnia dwugłowego w lewym udzie. Czas jego powrotu do zdrowia zależeć będzie od przebiegu urazu" - napisano w oficjalnym komunikacie. Już trzy tygodnie później Polak otrzymał z kolei zielone światło do gry i znalazł się w kadrze meczowej Barcelony na ligowy mecz z Elche. Tak szybki powrót niepokoi dr. Krzysztofa Jamkę, który odniósł się do sytuacji "Lewego" w rozmowie z WP SportoweFakty.
Powrót Lewandowskiego. Lekarz komentuje bez skrupułów
- Ten komunikat możemy wsadzić między bajki. Fizjologicznie jest to niemożliwe, by po naderwaniu mięśnia - czy to włókna, czy ścięgna - wrócić po niespełna trzech tygodniach. Przy takim urazie mięsień potrzebuje pięciu-sześciu tygodni na regenerację - podkreśla polski fizjoterapeuta i osteopata.
Jego zdaniem uszkodzenie mięśnia musiało być mniejsze, ale niepokojąca staje się powtarzalność urazów Lewandowskiego.
- To trzeci taki sam uraz w ciągu pół roku. To nie są urazy mechaniczne, tylko przeciążeniowe. Można dostrzec w nich pewną tendencję, pojawiła się pewna cykliczność - zaznaczył Jamka.
Doktor dodał, że szybkie powroty niekoniecznie służą piłkarzowi i ciągną za sobą konsekwencje. Zwiększa się ryzyko kolejnego urazu, a sam mięsień ma mniejszą moc i z każdym uszkodzeniem robi się coraz słabszy.
- Niedobrze, że w świat idzie narracja, że da się tak skrócić czas regeneracji mięśnia. Albo to jest fenomen Lewandowskiego, albo on po prostu szarżuje - podsumował polski lekarz.
