- Tomasz Fornal, gwiazda polskiej siatkówki, opowiada o kulisach popularności i roli "Atmosferovicia" w reprezentacji.
- Siatkarz szczerze mówi o zarobkach w sporcie i porównaniach do piłkarzy.
- Fornal ujawnia zaskakujące plany na przyszłość, związane z inną dyscypliną sportu.
- Czy popularny siatkarz zmieni dyscyplinę po Igrzyskach Olimpijskich w Brisbane? Sprawdź, co planuje!
“Super Express”: - Szukając informacji o tobie, trafiłem na określenia „największy crush polskiej siatkówki” i „największy przystojniak”. Kobiety cię kochają. Jak do tego podchodzisz?
Tomasz Fornal: - Jest mi bardzo miło, że płeć piękna tak mnie postrzega. Nie wiem, co mogę więcej powiedzieć.
- Dostajesz dużo wiadomości od fanek?
- Dostaję normalną ilość. To są głównie gratulacje i naprawdę miłe wiadomości od kibiców. To jest bardzo przyjemne, zawsze cieszy i trochę pokazuje, że to, co robisz, jest przez ludzi szanowane i doceniane.
- Twoim zdaniem, kiedy twoja popularność najbardziej wzrosła? Po igrzyskach olimpijskich?
- Wydaje mi się, że największy boom nastąpił po mistrzostwach świata w 2022 roku, które rozgrywaliśmy w Polsce. Potem systematycznie to się rozwijało, a na igrzyskach przytrafił się ten słynny cytat. Ja nigdy takich rzeczy nie planuję, nie szukam ich i nie robię niczego specjalnie. Po prostu zawsze mam takiego pecha, że znajdę się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiedniej godzinie.
- A jak ta popularność objawia się na co dzień?
- Oczywiście, zdarzają się sytuacje w sklepach czy na stacjach benzynowych, gdzie ludzie mnie rozpoznają i proszą o zdjęcie. To normalne. Nie miałem jakichś nadzwyczajnych sytuacji, ale na pewno jest wygodniej iść do urzędu, bo gdy się spieszę, ludzie są bardzo życzliwi i potrafią pomóc. To bardzo pozytywny aspekt tego wszystkiego.
Przeczytaj także: Sebastian Świderski podjął decyzję w sprawie Nikoli Grbicia! Jaśniej się nie dało
- Wspomniałeś o swoich słowach z meczu z Amerykanami na igrzyskach. Pokazały one, że sportowcy to też zwykli ludzie, a w emocjach używa się normalnego, czasem dosadnego języka.
- Nie jesteśmy grzecznymi chłopcami, którzy chodzą i nie przeklinają. To normalna rzecz w sporcie. Myślę, że jakiegokolwiek sportowca z dowolnej dyscypliny by się o to zapytało, potwierdziłby to. Po prostu kamera uchwyciła ten moment w ważnym meczu i wszystko się skumulowało.
- Można powiedzieć, że jesteś w kadrze „Atmosferoviciem”?
- Pewnie w jakimś stopniu tak, chłopaki by mnie tak określili. Ale poza atmosferą staram się też pomóc na parkiecie. Kiedy spędzamy ze sobą cztery-pięć miesięcy i cały czas widzimy te same twarze, mamy swoje gorsze i lepsze momenty. Taki dobry żart potrafi dobrze wpłynąć na drużynę.
- Zdarza się, że po tak długim czasie macie siebie nawzajem dość?
- Aż tak to nie. Możemy być po prostu zmęczeni, nie mieć humoru, ale jesteśmy grupą, która jest ze sobą bardzo zżyta i się lubi. Oczywiście nie wszyscy się kochamy, bo to różne charaktery, ale nie mamy większych zgrzytów czy kłótni.
- Często porównuje się siatkarzy do piłkarzy, głównie w kontekście zarobków. Nie jest ci żal, że siatkarze, mimo sukcesów, zarabiają mniej?
- Nie przykładam do tego zbytniej uwagi. Zdaję sobie sprawę, że piłka nożna jest sportem globalnym. Każdy na świecie kopie piłkę, interesuje się nią i śledzi Ligę Mistrzów. To normalne, że piłkarze zarabiają tyle, ile zarabiają. Niech zarabiają, niech im się wiedzie. Ja jestem siatkarzem, kocham to, co robię, i zarabiam tyle, ile zarabiają siatkarze.
Zobacz też: Nikola Grbić go pominął! Teraz wytknął mu to bez zawahania
- A mogłeś zostać piłkarzem?
- Wydaje mi się, że byłbym całkiem dobrym bramkarzem, warunki fizyczne mam. Ale dobrze, że może nie poszedłem w tym kierunku. Nie wiem, czy bym się odnalazł. Lubię być zawodnikiem atakującym, który zdobywa punkty. W piłce nożnej jest też mniejsza styczność z kibicami. Oczywiście po golu jest ekscytacja, ale w siatkówce takich sytuacji jest znacznie więcej. Po każdym punkcie możesz „wybuchnąć” w stronę kibiców, cieszyć się z nimi. Na bramce mógłbym się trochę nudzić.
- Trudno nie zauważyć twojej fascynacji koszykówką, a zwłaszcza NBA. Nawet twój numer na koszulce jest z tym związany.
- Tak, numer 21 wziął się od Jimmy'ego Butlera, koszykarza, którego bardzo lubię. Lubię oglądać ligę NBA. Miałem okazję wziąć udział w charytatywnym meczu organizowanym przez Marcina Gortata i bardzo się „zajarałem” tym sportem. Mam nawet w planach, żeby po igrzyskach olimpijskich w Brisbane spróbować sił w koszykówce 3x3.
- To bardzo widowiskowa dyscyplina.
- Tak. Śmialiśmy się z chłopakami i pytałem Przemka Zamojskiego, czy byłbym w stanie wejść na taki poziom, żeby reprezentować Polskę. Powiedział, że tak, ale wydaje mi się, że mnie okłamał, po prostu był miły. Ale naprawdę, podoba mi się ten sport i cała otoczka NBA – to show, interakcje z kibicami. To coś pięknego.
- Próbowałeś w życiu jeszcze jakiś innych sportów?
- Grałem w snookera, jak byłem bardzo mały. Szachy też, ale byłem może na dwóch lekcjach w podstawówce. Próbowałem piłki ręcznej, koszykówki, różnych dyscyplin, ale zostałem przy siatkówce.
- Mówi się, że siatkówka to takie „szybkie szachy”. Zgadzasz się?
- Nie. Szachy to spokojna dziedzina, w której trzeba więcej myśleć i analizować. W siatkówce też analiza jest ważna, ale wszystko dzieje się błyskawicznie i trzeba reagować szybko.
- Gdzieś wyczytałem, że przed meczem lubisz posłuchać ciężkiej muzyki. Jakie to zespoły?
- Lubię trochę amerykańskiego rapu. Zależy od nastroju – czasami słucham czegoś mniej agresywnego, a czasami bardziej. Nie mam jednej, ściśle określonej playlisty, znajdzie się na niej wszystko.
To też ciekawe: Polacy zdobyli brąz, a zarobili więcej niż za mistrzostwo świata! Gigantyczna podwyżka dla siatkarzy
- Chciałem jeszcze zapytać o czarną nogawkę, którą nosisz na jednej nodze. To jakiś rytuał?
- Tak, kiedyś ją założyłem i dobrze mi się grało. Kolega powiedział: „jak idzie, to nie zmieniaj”. I tak od kilku lat już gram.
- Jesteś bardzo aktywny w mediach społecznościowych. Lubisz to, czy czujesz, że po prostu trzeba to robić?
- Nie robię niczego na siłę. Publikuję posty, kiedy chcę, i siedzę w social mediach, kiedy mam na to ochotę. Sprawia mi to przyjemność, lubię tak funkcjonować. Robię w życiu to, co lubię. Jeżeli czegoś nie będę czuł, przestanę to robić.
- Jaki jest twój stosunek do alkoholu? Po zwycięstwie piwo jest w porządku?
- Uważam, że wszystko jest dla ludzi i każdy powinien znać swoje granice. Oczywiście, kiedy jest turniej albo musimy być w szczycie formy, alkohol się nie pojawia. Ale jeśli ciężko trenowaliśmy przez kilka miesięcy, zdobyliśmy tytuł czy medal i całe ciśnienie z nas zeszło, to uważam, że jest czas na delikatną imprezę i świętowanie, żeby głowa też odpoczęła.
- Co lubisz robić w wolnym czasie?
- Preferuję swoje mieszkanie, komputer i siedzenie z kumplami, z którymi gram w Counter-Strike'a czy GTA. Bardziej w domowym zaciszu, korzystając z tego, co daje mi komputer.
- Na koniec, jakie jest twoje największe marzenie?
- Chciałbym być po prostu zdrowy. Moim marzeniem jest grać w siatkówkę jak najdłużej, czerpać z tego przyjemność i satysfakcję. Oczywiście, wokół tego pojawiają się pieniądze i inne rzeczy, ale najważniejsze jest zdrowie i to, żeby zawsze mieć pasję i ogień do siatkówki.
Rozmawiał Przemysław Ofiara
