>>>LINK DO ZBIÓRKI<<<
Szwalnia wspomnianej firmy znajduje się na warszawskim Targówku. Do pożaru doszło z rana we wtorek 23 września.
Julia Szeremeta pierwszy raz o kontuzji! Przeżyła horror na mistrzostwach świata, ból ją rozrywał
- Zakład działa od godziny 6 rano, przynajmniej część, w której szyjemy. Mamy taką maszynę, kalender sublimacyjny, która musi w sobie nagrzać olej do ponad 200 stopni, dokładnie do około 220. Trzeba wystartować z 80 stopni, a potem podbijać cyklicznie o 20, o 30, aby nie zrobić tego od razu. I w naszym zakładzie robi to nasza mama, która od kilku lat wykonuje tę samą pracę. Gdy było już 200 stopni, mama podwyższyła o kolejne 20 i poszła na swój dział do szwalni. Na godzinę 8.00, gdy już kalender jest wygrzany, żeby móc wgrzewać nadruki na odzieży, przyszedł pracownik, który zobaczył, że wybuchł pożar. Straż przyjechała w 15 minut, trzy zastępy, około 20 strażaków. Ugasili to pianą dość sprawnie. Gdyby potrwało to kilka minut dłużej, to jak powiedzieli strażacy mógłby zająć się sufit i wtedy cały budynek poszedłby z dymem i straty byłby liczone w milionach. A więc szczęście w nieszczęściu - powiedział nam Adam Wojtczuk, właściciel firmy Brachole.
Polskie pięściarki wróciły do kraju z medalami mistrzostw świata! Uśmiech nie schodził z ich twarzy
Pożar na warszawskim Targówku. Spaliła się szwalnia firmy, która ubiera Julię Szeremetę i spółkę
Straty i tak są niestety ogromne. W związku z tym Kamil Szeremeta, były pretendent do tytułu mistrza świata w wadze średniej i były mistrz Europy, a prywatnie przyjaciel Wojtczuka, założył w sieci zrzutkę. "Adam z Bracholi, mój przyjaciel, od wielu lat wspierał, rozdawał, pomagał i udzielał się charytatywnie wiele razy. Pomóżmy mu chociaż częściowo, aby mógł szybko stanąć na nogi i dalej tworzyć polską markę, która ubiera kadrę boksu od wielu lat i nas zawodowych pięściarzy" - napisał Szeremeta w opisie zrzutki.
- Myślałem, że będę z tym sam, ale Brachole są wszędzie i jak się okazuje nie są to tylko puste słowa. Z jednej strony jest mi przykro, że tak się stało, z drugiej jest mi miło, że mam tylu przyjaciół dookoła. Teraz staramy się to wszystko naprawić. Sama ta maszyna, która była całkiem nowa, bo kupiliśmy ją w maju 2022 roku, kosztuje ponad 100 tysięcy złotych. Finalnie spaliło się tylko pomieszczenie, gdzie stał kalander, ale zadymienie i sadza przeszły na krojownię oraz magazyn materiałów i produktów, więc mnóstwo rzeczy jest do wywalenia - zakończył Wojtczuk.
Julia Szeremeta zalała się łzami po finale MŚ. Była wściekła. Zakulisowe nagranie