Damian Sylwestrzak dostał cios w twarz na boisku. Opowiedział o traumatycznym przeżyciu
Temat poziomu sędziowania w piłce nożnej jest bardzo żywy wśród kibiców przez cały czas. Bardzo dużo mówi się o błędach sędziowskich w Hiszpanii czy Anglii, ale i w Polsce jest sporo narzekania na poziom rozstrzygania spotkań. Co ciekawe, jednym z najmocniej krytykowanych sędziów jest Szymon Marciniak, który podejmuje w Ekstraklasie wiele kontrowersyjnych decyzji, ale w meczach międzynarodowych wciąż jest chwalony i uznawany za jednego z najlepszych sędziów ze strefy UEFA. Ale Marciniak to nie jedyny mocno rozpoznawalny sędzia w Polsce – jednym z głośniejszych nazwisk na polskim „rynku” sędziowskim jest Damian Sylwestrzak.
Legia zwolni trenera? Trzecia porażka z rzędu i wymowny wpis. "Zbliża się czas rozstań"
Damian Sylwestrzak zadebiutował w Ekstraklasie nieco ponad 5 lat temu, sędziując mecz ostatniej kolejki sezonu między Arką Gdynia a Wisłą Kraków. W ciągu tych kilku lat Sylwestrzak zanotował spory progres, otrzymywał też szansę za granicą sędziując mecze Ligi Konferencji czy Ligi Europy. W końcu doczekał się zaszczytu debiutu w Lidze Mistrzów – we wrześniu tego roku sędziował mecz Sportingu z Kajratem Ałmaty. Jako że Sylwestrzak ma dopiero 33 lata, to niewykluczone, że to dopiero początek dużej, międzynarodowej kariery.
Lech zatrzymany przez Pogoń! Portowcy wyrwali punkt mistrzom Polski

Ale na początku swojej pracy Sylwestrzak nie miał łatwo (w zasadzie jak wielu polskich sędziów). Kilkanaście lat temu, gdy sędziował jeszcze spotkania niższych lig, wydarzyła się sytuacja, która mocno zapadła w pamięć młodemu wówczas arbitrowi. O wszystkim opowiedział on w rozmowie z Tomaszem Ćwiąkałą. – To była niedziela. Pojechałem na mecz klasy B. Byłem sędzią od dwóch lat. Miałem z 20 lat. Pojechał ze mną na mecz tato i całe szczęście, bo nie wiem, jak by się to skończyło (…) Sędziowałem sam. We Wrocławiu jest tak wiele rozgrywek, a stosunkowo mało sędziów, że prowadzi się te mecze samemu. Trafiłem na drużynę, która była po weselu. Wyczułem to, gdy sprawdzałem obuwie. Nie byłem doświadczonym sędzią, ale już wiedziałem, że będą kłopoty – zaczął swoją opowieść Sylwestrzak.
Najpierw cios w twarz, a później kuriozalne zachowanie kierownika drużyny
33-latek zdradził, że napięcie zaczęło szybko rosnąć. – Podczas meczu jeden zawodnik, dość duży, popełnił faul na żółtą kartkę. Dałem mu ją. Nie spodobało mu się to. Ale okej, to był początek meczu – kontynuował – Potem bramkarz złapał piłkę, ale ten sam zawodnik wziął nabieg i w tego bramkarza wpadł celowo. Nie miałem wyboru. Podchodzę, wyciągam żółtą i gdy sięgałem po czerwoną, widziałem, że idzie w moim kierunku. Tylko się oglądałem, co jest za mną i gdzie upadnę. Podszedł i wyprowadził cios – wyjawił polski arbiter.
Kulisy zwolnienia Jerzego Brzęczka. Włosy stają dęba! W tle Robert Lewandowski
Jak się okazuje, to nie był koniec kuriozalnych zdarzeń. Sylwestrzak zgodnie z przepisami zakończył mecz, co spotkało się z niezrozumieniem... kierownika drużyny! – Z perspektywy czasu to jest abstrakcja. Nie stało mi się wtedy nic poważnego. Szatnia była w przyczepie kempingowej, wszedłem podpisać dokumenty, zakończyłem mecz w 51. minucie. Potem przychodzi kierownik, stuka i mówi: "Panie sędzio, dlaczego Pan zakończył mecz? Przecież Pan nie dostał tak mocno". Dla mnie wtedy to było w jakiś sposób traumatyczne, bo w ogóle się tego nie spodziewałem – powiedział wprost polski sędzia międzynarodowy.